PORTAL POLONII





BADANIA NAUKOWE
NAD POLONIĄ I POLAKAMI ZA GRANICĄ

Towarzystwo Naukowe Katolickiego Uniwersytetu Lubelskiego Jana Pawła II

Liczba publikacji w portalu:   252   z czego w 2024 roku:   106






PUBLIKACJE   Węgry    ZAMIESZCZONE W PP W ROKU: 2024

Czasopiśmiennictwo uchodźców polskich na Węgrzech w czasie II wojny światowej — zarys problematyki


AUTOR   Arkadiusz Kugler, Waldemar Kugler

Waldemar Kugler – ukończył hungarystykę na Uniwersytecie Jagiellońskim. Entuzjasta Budapesztu i węgierskiej turystyki, której tajemnice zgłębia od strony praktycznej: jako pilot i miejscowy przewodnik (www.hungarianevents.pl). Współautor przewodników po Węgrzech. Od lat bada stosunki polsko-węgierskie oraz historię XVIII i XIX-wiecznej stolicy Węgier.
Arkadiusz Kugler o sobie: jestem miłośnikiem nieuchwytnego genius loci zwanego Europą Środkową. Najbardziej upodobałem sobie Słowację i jej historię, a przede wszystkim żyjących w niej ludzi. Na stałe mieszka w Bratysławie, gdzie współpracuje z „Monitorem Polonijnym”, czasopismem polskiej Polonii na Słowacji.


Jednym z mało znanych problemów w dziejach polskiego piśmiennictwa jest niezbyt dokładnie zbadana sprawa działalności wydawniczej uchodźców polskich na Węgrzech w czasie II wojny światowej. O ile historycy dość dobrze opisali procesy polityczne tamtego okresu, o tyle nadal badania nad okolicznościami pobytu uchodźców podejmują nieliczni — najczęściej są to osoby będące świadkami wydarzeń lub w jakiś sposób z nimi związane. Zrozumiałe jednak, że bez fachowej wiedzy osoby takie nie mogą ogarnąć całości zagadnienia, nieświadomie pomijają czasem istotne fakty lub eksponują mniej znaczące.

W niniejszym artykule spróbujemy zarysować, jak znaczące są dokonania rodaków, którzy w ciężkich warunkach, z dala od Polski, z powodzeniem podtrzymywali tożsamość narodową, pamiętając o dorobku kulturowym ojczyzny, zakładając wydawnictwa prasowe i książkowe.

Działalność piśmiennicza uchodźców na Węgrzech

Trudno dziś ustalić łączną liczbę Polaków przebywających na Węgrzech od września 1939 roku. Najbardziej wiarygodne wydają się wyliczenia Istvána Lagzi, który szacuje tę zbiorowość na około 60 tys. ludzi, w tym około 45 tys. wojskowych i 15 tys. cywilów . Najpewniej jednak było ich dużo więcej, gdyż podczas wojennej zawieruchy nie sposób było dokonać pełnych obliczeń . Mimo że oficjalnie państwo węgierskie było sojusznikiem Niemiec, to od pierwszych dni, kiedy to młodą jeszcze granicę polsko-węgierską zaczęły przekraczać rzesze cywilów i wojskowych, witano Polaków bardzo serdecznie, ukazując im zawsze żywą sympatię . Wobec tak wielkiej rzeszy uchodźców nie mogły pozostać obojętne władze węgierskie, które już w połowie września wydały odpowiednie zarządzenia, mające ułatwić przy- jęcie i opiekę nad Polakami. Wojskowych internowano, pospiesznie organizując dla nich obozy, wielu żołnierzy zamieszkało w prywatnych mieszkaniach, oferowanych im przez życzliwych Węgrów — szczególnie dotyczyło to oficerów. Cywilów umieszczano w obozach. Polskie rodziny często korzy- stały z gościnności rodzin węgierskich, które zapraszały ich do siebie i udzielały im dachu nad głową we wspólnym mieszkaniu . W szczytowym okresie napływu uchodźców (koniec 1939 roku) obozy cywilne znajdowały się w 47 miejscowościach, wojskowe zaś — w 142 . Później miejscowości, w których przebywali Polacy, ubywało; powodem były zorganizowane ucieczki żołnierzy do Francji (później do Wielkiej Brytanii i na Bliski Wschód) oraz tworzenie specjalnych grup roboczych, w których ramach zorganizowane wspólnoty uchodźców uzyskiwały zezwolenie na pracę z dala od obozów.

Opiekę nad internowanymi żołnierzami sprawował XXI Departament Ministerstwa Honwedów , kierowany przez płk. Zoltana Baló, wielkiego przyjaciela Polaków . Cywilami zajmował się specjalnie utworzony IX Departament Ministerstwa Spraw Wewnętrznych, którym kierował dr József Antall, niezapomniany „ojciec Polaków”. Uchodźcy polscy powołali natomiast, mające ich oficjalnie reprezentować, organizacje. Najbardziej znaną, dzięki jej przewodniczącemu — Henrykowi Sławikowi , był Komitet Obywatelski do spraw Opieki nad Polskimi Uchodźcami na Węgrzech. Polskich wojskowych reprezentowało natomiast Przedstawicielstwo Polskich Żołnierzy Internowanych w Królestwie Węgier, występujące najczęściej jako Polskie Przedstawicielstwo Wojska Polskiego. Wszystkie organizacje dbały o Polaków, starając się, aby pobyt z dala od ogarniętej wojną ojczyzny upływał im w jak najlepszych warunkach. Trzeba przyznać, że z zadań wywiązywały się znakomicie, a efektem ich działań było także dosyć bogate, jak na ówczesne warunki, życie kulturalne uchodźców. Taki stan rzeczy, mimo pojawiających się od czasu do czasu trudności, trwał aż do marca 1944 roku, kiedy to wkroczenie wojsk niemieckich na Węgry spowodowało, że uchodźcy zmuszeni byli zaangażować się w działalność konspiracyjną oraz organizować ucieczki za granicę.

Istotnym elementem życia, bez którego nie mogli się obyć Polacy na obczyźnie, było pisane słowo polskie. Właśnie działania na polu kultury można wskazać jako najbardziej godne podziwu, gdyż świadczyły one o determinacji, z jaką dbano o zachowanie narodowej tożsamości za granicą. Uchodźców polskich cechował od początku pobytu na Węgrzech wielki głód informacji ze świata, przede wszystkim z ogarniętej wojną Europy i Polski. Wizytując polskie obozy uchodźców, Jan Ulatowski, attache prasowy Poselstwa RP w Budapeszcie, dostrzegł konieczność szybkiego zorganizowania centralnego źródła informacji w języku polskim. Uzyskał zezwolenie urzędowe na wydawanie czasopisma oraz zgromadził potrzebne środki finansowe. Budapeszteński zakład graficzny „Athenaeum” podjął się druku pisma w języku polskim, a nawet przydzielił w stolicy lokal dla redakcji. Początkowo mieściła się ona przy Erzsébet körút 5, jednak ze względu na panującą tam ciasnotę wyjednano większy lokal mieszczący się dwa domy dalej, pod numerem 9/11. W połowie stycznia redakcja zaczęła pra- cę już w nowym miejscu, otrzymując także skromne wynagrodzenie (do tej pory jej członkowie utrzymywali się z zasiłku uchodźczego) .

Pierwszy numer „Wieści Polskich” ukazał się w środę, 2 listopada 1939 roku w formacie 42 x 29 cm jako półtygodnik. Cały nakład pierwszego i drugiego numeru (8 tys. egz.) rozesłano bezpłatnie do wszystkich obozów, wzywając do prenumeraty kolejnych numerów. Cena prenumeraty miesięcznej wynosiła 1 pengö, a cena pojedynczego numeru — 10 fillerów. Na wniosek komendanta obozu uchodźczego lub Polskiego Biura Opieki nad Uchodźcami udzielano zniżki 40%. Oprócz zysków z prenumeraty pismo utrzymywało się także z dotacji Poselstwa RP, które do czasu jego likwidacji w 1941 roku, sprawowało nadzór nad gazetą .

Wkrótce sytuacja pisma ustabilizowała się na tyle, że można było za- trudnić dodatkowych dziennikarzy, a od numeru 9., z dnia 30 stycznia, „Wieści” zaczęły się ukazywać trzy razy w tygodniu. Wiązało się to także ze stałym wzrostem liczby prenumeratorów oraz materiałów nadsyłanych do druku przez czytelników. W 1943 roku na Węgrzech nastąpiła zmiana rządu na bardziej propolski, dzięki czemu udało się uzyskać większe przydziały papieru. W rezultacie numer z dnia 9 lipca tegoż roku ukazał się ze zmienioną numeracją, jako nr 1. (V), a także ze zwiększoną o 100% objętością (z czterech stron do ośmiu) .

Pierwszym redaktorem, pełniącym swe obowiązki przez dwa miesiące, był Jan Ulatowski. Od stycznia 1940 roku funkcję tę przejął Józef Winiewicz, były redaktor naczelny „Dziennika Poznańskiego”, który w drodze do Francji został zatrzymany i poproszony o organizację rozpoczynającego działalność pisma. Jednak już w połowie roku zmuszony był do ucieczki z Węgier, a jego obowiązki przejął i pełnił do końca wydawania „Wieści” dr Zbigniew Kościuszko, przebywający na Węgrzech jeszcze przed wybuchem wojny korespondent Polskiej Agencji Telegraficznej .

Ostatni, 661, numer „Wieści Polskich” ukazał się 24 marca 1944 roku. Następny, zapowiedziany już numer, nigdy się nie ukazał. W dniu 19 mar- ca wojska niemieckie wkroczyły na Węgry, a gestapo zaczęło natychmiast aresztować Polaków. W ostatniej chwili udało się ocalić większość dokumentów redakcyjnych i wynieść je przed wkroczeniem policji do siedziby pisma . Nie można pominąć znaczącej roli, jaką odegrał podczas publikowania „Wieści...” oraz innych wydawnictw polskich dr István Mészáros. Ten znakomity tłumacz literatury polskiej, wielki przyjaciel Polaków, został wyznaczony na cenzora, mającego czuwać nad polityczną treścią czasopisma. W decydującym stopniu przyczynił się do tego, że antyniemiecki charak- ter pisma uszedł uwadze innych krytyków węgierskich. Ponieważ zdawano sobie sprawę z tego, że każdy numer uważnie czytany jest także przez poselstwo niemieckie, starano się oczywiście nie nadużywać tego faktu i mimo wszystko ważyć ciężar zamieszczanych w „Wieściach...” artykułów . O znaczeniu „Wieści Polskich” podczas II wojny światowej niech świadczy fakt, że były czytane nie tylko na Węgrzech. Wiadomo, że poszczególne numery docierały do Francji, Wielkiej Brytanii, Rumunii, Hiszpanii, Portugalii, Bułgarii, Chorwacji, Włoch, Szwajcarii, Szwecji, Grecji, Turcji, a także do Ameryki . Zdzisław Antoniewicz podaje, że dzięki staraniom redakcji pismo docierało również do obozów jenieckich w Niemczech. Jeśli się pamięta o dość wyraźnej, antyniemieckiej wymowie artykułów zawartych w „Wieściach...”, jest to szczególnie warte uwagi. Z wymienionych krajów redakcja otrzymywała także korespondencje i listy, chętnie zamieszczane w kolejnych numerach .

Po wkroczeniu armii niemieckiej na Węgry w marcu 1944 roku zlikwidowano wszystkie oficjalnie działające instytucje polskie, również te wy- dające polską prasę i książki. Jednak już na przełomie maja i czerwca nowy, bardziej przychylny Polakom rząd węgierski udzielił zezwolenia na ponowne wydawanie pisma przeznaczonego dla polskich uchodźców.

„Słowo”, bo tak się nazywał ów periodyk, wychodziło trzy razy w miesiącu. Ukazało się 8 numerów, wydanie numeru 9. wstrzymał redaktor Zdzisław Antoniewicz w momencie wkroczenia wojsk radzieckich do Budapesztu. „Słowo” zamieszczało mniej materiałów dotyczących polityki, czasem publikując jedynie tłumaczenia oficjalnej prasy węgierskiej i niemieckiej. Jednak i tu starano się przemycić między wierszami informacje ważne szczególnie dla polskich uchodźców, przewidując np. nieuchronną klęskę Niemiec .

Jako pismo centralne, choć przeznaczone dla uchodźców przebywających w obozach, można też potraktować „Materiały Obozowe” (później „Tygodnik Polski”). Z inicjatywą wydawania broszury przeznaczonej dla obozowiczów wystąpiło Polskie Duszpasterstwo Katolickie, prężnie współpracujące w Budapeszcie z Kościołem węgierskim. Wydawany od 1940 roku jako „Katolicki Uniwersytet Powszechny: Materiały Świetlicowe”, tygodnik ten często zmieniał swą nazwę; od numeru 12. ukazywał się jako „Katolickie Materiały Świetlicowe”, a po przejęciu wydawnictwa przez Instytut Polski — „Obozowe Materiały Świetlicowe”. Polska YMCA (Young Men's Christian Association) wydawał periodyk „Nasza Świetlica”, o podobnym charakterze. Ponieważ oba tytuły wkrótce zaczęły wychodzić nakładem Obywatelskiego Komitetu Opieki nad Uchodźcami Polskimi, postanowiono połączyć je w jedno i od numeru 5., z 2 lutego 1941 roku, nastąpiła ponowna zmiana nazwy na „Nasza Świetlica — Materiały Obozowe”. Od listopada 1942 roku zrezygnowano z drugiego członu nazwy. Latem 1943 roku, podobnie jak w wypadku „Wieści...”, otrzymano zezwolenie na druk periodyku w zakładach „Athenaeum”. Od tej chwili, aż do momentu okupacji Węgier przez wojska niemieckie, pismo nosiło nazwę „Tygodnik Polski — Materiały Obozowe”. Niezależnie od tytułu, poszczególne numery rozsyłano bezpłatnie do wszystkich obozów w ilościach zależnych od stanu liczebnego mieszkańców. Po przejściu na druk postanowiono jednak wprowadzić prenumeratę w związku z poprawą sytuacji finansowej uchodźców (udzielano masowych zezwoleń na pracę poza granicami obozów z powodu braku siły roboczej wewnątrz kraju). Zgodnie ze swoim przeznaczeniem, „Materiały...” zawierały artykuły przydatne podczas obchodów świąt lub rocznic. Miały być one podstawą do wygłoszenia referatów lub zainicjowania dyskusji .

Do innej kategorii należy z pewnością zaliczyć gazetki wydawane w obozach, przeznaczone jedynie dla ich mieszkańców. Zazwyczaj były to tzw. jednodniówki, mające upamiętniać ważne wydarzenia świąteczne lub społeczne w obozie. Produkowane za pomocą powielaczy miały formę ulotki i były bezpłatnie kolportowane wśród polskich obozowiczów, czasem wywieszano je w pomieszczeniach spełniających funkcję świetlicy. Jednak oczywista potrzeba zaspokojenia głodu informacji zmusiła do podjęcia inicjatywy in- formowania także o wydarzeniach „pozaobozowych”. Pierwszym źródłem takich informacji były tzw. gazetki mówione ; gdy w obozie znalazła się znająca języki obce osoba, starała się dotrzeć do odbiornika radiowego i przekazywać regularnie usłyszane w zagranicznej rozgłośni wiadomości. Żywot takich gazetek był krótkotrwały, często inicjujące je osoby zmieniały miejsce pobytu, a następcę trudno było znaleźć. Również ukazywanie się „Wieści Polskich” zaspokoiło w dużym stopniu głód informacji. Myśl wydawania gazetek obozowych powróciła ponownie w 1942 roku, jednak miały teraz one informować jedynie o wewnętrznym życiu obozowym. Wobec braku siły roboczej — tysiące Węgrów powołano do służby wojskowej — powszechne stało się zatrudnianie Polaków, często z dala od macierzystych obozów. Mogli oni, za pomocą takich właśnie wydawnictw, podtrzymać kontakt z obozową społecznością .

Niestety, ocalały tylko nieliczne takie gazetki. W ferworze trwającej wojny nikt nie myślał o ich zbieraniu. Niektóre źródła podają ich tytuły, jednak z całą pewnością są one niepełne . Do najdłużej ukazujących się należą m. in. „Polak na Węgrzech” w Jolsva, „Echo Obozowe” w Lengyeltóti czy „Kurier Poznański”, którego trzydzieści numerów redagował w obozie Magyarcsanád Z. Antoniewicz . Ogromna większość tego typu gazetek ukazywała się w obozach wojskowych, z natury rzeczy lepiej zorganizowanych. Zdzisław Antoniewicz przytacza nazwy dwóch gazetek ukazujących się w obozach cywilnych: „Gazetkę Obozową”, z oflagu w Marcali, oraz „Naszą Gazetkę” w Dunamocs, którą przez kilka lat redagowała tamtejsza młodzież polska .

Mówiąc o młodzieży, nie należy zapominać, że na obczyźnie znalazło się wielu młodych ludzi, uczniów i studentów, którzy często nie mieli na- wet okazji zacząć nauki w ojczyźnie. I w tym wypadku władze węgierskie pospieszyły im z pomocą, ułatwiając przyjęcie na miejscowe uczelnie i zwalniając z wszelkich opłat. Dla młodzieży w wieku gimnazjalnym i licealnym postanowiono utworzyć obóz szkolny położony wśród pięknych krajobrazów Balatonu — początkowo w Balatonzamárdi, a od jesieni 1940 roku w znacz- nie lepszych warunkach w Balatonboglár . Szkoła miała własne czasopismo — najpierw harcerski miesięcznik „Raźno i śmiało”, a od marca 1943 roku zaczęto wydawać ogólnoszkolne pismo pod nazwą „Młodzież”. Wychodziło co miesiąc w objętości od 70 do 147 stron. Ukazało się 10 numerów, a od piątego kolejne numery miały zmienione tytuły. Założeniem redakcji, w której skład wchodziła również młodzież, było nadanie każdemu numerowi jednolitej tematyki z wybraną myślą przewodnią (np. rocznica Konstytucji 3 maja, problemy nowego roku szkolnego etc.). Oprócz artykułów tematycznych pismo zawierało wiele działów stałych, poświęconych np. służbie harcerskiej, przeglądowi bieżących wydarzeń, sportowi oraz oczywiście poezji i literaturze. Ostatni numer ukazał się w styczniu lub lutym 1944 roku pt. „Znicz” . Mniej udana okazała się inicjatywa wydawania swoje- go pisma przez polskich studentów; pierwszy i ostatni numer „periodycznego pisma młodzieży” pt. „Żywe Struny” ukazał się 20 listopada 1941 roku w Budapeszcie. Na dalsze numery zabrakło środków finansowych i nie otrzymano zezwolenia .

Ewenementem w czasie trwającej wojny była inicjatywa powołania oj- czystej instytucji wydawniczej, zajmującej się wydawaniem i drukiem dzieł literatury polskiej, podręczników, czasopism oraz pisanych już na Węgrzech wspomnień i pamiętników polskich uchodźców. Działalność Biblioteki Polskiej, bo taką otrzymała nazwę, może być porównywana do największych tego typu instytucji polonijnych w Europie. Rola i działalność Biblioteki zasługuje na osobne omówienie; ze względu na obszerność tematu przed- stawione fakty ograniczone będą zakresem niniejszego artykułu. Biblioteka Polska rozpoczęła swą działalność 1 czerwca 1940 roku, a skończyła w momencie wkroczenia Niemców do Budapesztu. Początkowo funkcjonowała, opierając się na dobrowolnych ofiarach społeczeństwa węgierskiego i uchodźstwa polskiego. Szybko jednak dostrzeżono jej rolę w Polskim Komitecie Obywatelskim, który przyczynił się do wzmożenia edytorskiej działalności wydawnictwa przez zlecanie druku określonych tytułów podręczników dla młodzieży (do końca 1943 roku wydano 29 tytułów). Popularna była wydawana seria Uczymy się po Węgiersku, dzięki której wielu Polaków przyswoiło sobie w czasie pobytu na Węgrzech ten piękny język. Oprócz dzieł literatury polskiej i światowej (w tym takich klasyków, jak Mickiewicz, Norwid, Słowacki czy Homer) wydrukowano wiele pięknych przekładów utworów literatury węgierskiej w tłumaczeniu m.in. K. Iłłakowiczówny, S. Vincenza i A. Bahdaja (posługującego się pseudonimem Jan Kot). Atrybutem wszystkich publikacji było staranne opracowanie edytorskie i graficzne. Wszystkie dzieła wydawane przez Bibliotekę podlegały cenzurze węgierskiej, jednak wspomniany już wcześniej István Mészáros nigdy nie zakwestionował ani jednego słowa zawartego w publikowanych tekstach. Pomimo to poza cenzurą wydawano także pisma do użytku wojskowego oraz konspiracyjnego Polaków. Wiele z nich było przeznaczonych także dla władz polskich na Zachodzie i w kraju . Osoby szczególnie zasłużone dla działalności Biblioteki to niewątpliwie pełniąca funkcję redaktora odpowiedzialnego Marta Jankowska (właściwie Wanda Pełczyńska, żona płk. Tadeusza Pełczyńskiego, zastępcy komendanta głównego AK), prof. dr Stefan Grzybowski — późniejszy rektor Uniwersytetu Jagiellońskiego, Stanisław Jankowski i Antoni Brosz .

Biblioteka Polska miała także duży wkład w funkcjonowanie polskiego czasopiśmiennictwa na Węgrzech. To w jej siedzibie (najpierw na Erzsébet kiralyné ut., potem przy równoległej do niej ulicy Raskai Lea) spotykali się z prof. Grzybowskim uczniowie — redaktorzy gimnazjalnego pisma, ustalając treść kolejnych numerów — Biblioteka Polska była bowiem ich wydawcą . Z inicjatywy Zbigniewa Grotowskiego, w grudniu 1941 roku ukazał się w Bibliotece Polskiej odbity na powielaczu „Rocznik Polski” — kalendarz Polaka na Węgrzech na 1942 rok. Cieszył się tak dużą popularnością (także poza granicami Węgier), że wkrótce wydano drugi nakład. Kalendarz na rok 1943 ukazał się już drukiem, jednak trzeci tom, na rok 1944, znowu wykonano na powielaczu. Kalendarze zawierały, oprócz normalnego materiału informacyjnego, wiele wiadomości — dzisiaj mających już wagę dokumentu — o życiu Polaków na Węgrzech. Biblioteka Polska zainicjowała również wydawanie periodyku o charakterze filozoficzno-naukowym i kulturalno-literackim: „Rocznik Polaka na Węgrzech”. Ukazały się tylko dwa numery, zatytułowane „Droga” i „Prawda”. Trzeci numer, pt. „Życie”, pozostał w rękopisie .

Staranie o zachowanie spuścizny narodowej w latach powojennych

Po zakończeniu wojny pojawił się problem, co zrobić z tym, co zostało po Polakach na emigracji? Część z nich udała się w dalszą drogę na Zachód, by nie dostać się pod wpływy „Wielkiego Brata”. Inni wrócili do kraju, zostawiając jednak swój dorobek na miejscu. Jeszcze inni zmarli, nie pozostawiając żadnych spadkobierców. O ile na Zachodzie problem ten nie występował; odzew na polskie inicjatywy dotyczące zachowania dziedzictwa narodowego był znaczny (we Włoszech, potem w Paryżu powstawała „Kultura”, która przecież umożliwiała różne propolskie działania), o tyle pozostałości po Polonii węgierskiej musiały zostać zgromadzone i skatalogowane, aby nie podzieliły losów innych, zapomnianych przez ludzkość, dokumentów.

Ci, którzy przeżyli, musieli wykonać wobec tych, którzy zginęli, ostatni gest — ocalić od zapomnienia. Nie było to łatwe. Edward Balcerzan w swoim eseju Ojczyzna wobec obczyzny nazwał emigrację „wielojęzyczną, różnorodną a przecież związaną wieloma więzami dziedziną kultury, która dopomina się o rekonstrukcję” . Podzielił on wszystko, co na emigracji powstaje, na trzy rodzaje: głos emigracji, głos kraju i głos obcokrajowy, wywołany przez emigrację. Ten pierwszy jest tutaj najważniejszy.

Po zakończeniu wojny na Węgrzech zostało niewielu Polaków, bo oko- ło 5 tys. Wraz z członkami dawnej emigracji dawało to liczbę około 20 tys. osób, tj. 2% ogółu ludności Węgier . W styczniu 1946 roku powołano Tymczasowy Zarząd Zjednoczenia Kolonii Polskiej, który opiekował się, wraz ze Schroniskiem i Domem Polskim w Kőbánya, polską młodzieżą i starcami. W latach 1945—1947 działało Stowarzyszenie Żydów Polskich na Węgrzech oraz Stowarzyszenie Polaków na Węgrzech. W 1950 roku wszystkie organizacje rozwiązano, a Schronisko i Dom Polski w Kőbánya przejęli Węgrzy. Dopiero od 1958 roku można było działać — utworzono Polskie Stowarzyszenie Kulturalne im. Józefa Bema, które do końca lat osiemdziesiątych było jedyną organizacją polonijną na Węgrzech .

Po przemianach politycznych na przełomie lat osiemdziesiątych i dziewięćdziesiątych węgierscy Polacy na nowo mogą kultywować swoje tradycje i przywiązanie do ojczyzny . Ukazują się czasopisma „Polonia Węgierska” oraz „Głos Polonii”. Prężnie działa Ogólnokrajowy Samorząd Mniejszości Polskiej, a dzięki jego długoletniemu przewodniczącemu Konradowi Sutarskiemu udało się doprowadzić do utworzenia polskiej szkoły oraz Muzeum i Archiwum Węgierskiej Polonii, długo oczekiwanej i jakże potrzebnej instytucji. Założone w 1998 roku miało gromadzić zbiory dotyczące ponadtysiącletnich powiązań narodów i państw: polskiego i węgierskiego . Nie- dawno doczekało się ono siedziby z prawdziwego zdarzenia, w której oprócz magazynów i pomieszczeń służących do przechowywania archiwaliów wygospodarowano przestrzeń, gdzie organizowane są czasowe wystawy i prezentacje dorobku Polaków na obczyźnie . Instytucja ta dopiero jednak określa całkowity zakres i zasięg swej działalności; czas pokaże, czy w jej zbiorach znajdzie się miejsce na dosyć pokaźny przecież dorobek wydawniczy polskich uchodźców. Z pewnością jest to wielkie wyzwanie, wymagające stworzenia odpowiednich warunków przechowywania oraz ratowania będących często w fatalnym stanie tytułów prasowych i książek.

Nieliczne ocalałe egzemplarze polskiej prasy znajdują się w Narodowej Bibliotece Węgierskiej (Országos Széchenyi Könyvtár) oraz w polskich bibliotekach naukowych . Są to jednak główne tytuły, ukazujące się w dużych nakładach. Trudno znaleźć w tych instytucjach niskonakładowe tytuły, broszury i ulotki; dziś są to już raczej prawdziwe unikaty, czasem cudem zachowane. Dopiero teraz, po wielu latach, dzięki modzie na kolekcjonowanie antyków i starszych dokumentów, ukazują się one na wtórnym rynku antykwarycznym. Niejednokrotnie często sami właściciele nie zda- ją sobie sprawy, jakimi „skarbami” dysponują.

Z tego też względu warto śledzić aukcje internetowe, na których od czasu do czasu wystawiane są unikatowe egzemplarze polskich czasopism, obwieszczeń, ulotek i broszur ukazujących się w czasie II wojny światowej . Tego typu praktykę powinna stosować w dobie Internetu każda szanująca się instytucja, której misją jest zachowanie spuścizny narodowej. Polskie placówki muzealne powoli przekonują się do prowadzenia poszukiwań w ten właśnie sposób, ważne jest, aby także książnice mające status narodowych podejmowały analogiczne działania.

Temat wydawnictw polonijnych na Węgrzech wymaga wielu badań, mimo iż zagadnienie to w niewielkim stopniu obecne jest w pracach naukowych, począwszy od zakończenia wojny. Jedną z pierwszych napisała Danuta Jakubiec, świadek i uczestnik tamtych wydarzeń, która w 1970 roku uzyskała tytuł magistra na Uniwersytecie Warszawskim, broniąc pracy zatytułowanej Czasopiśmiennictwo polskich środowisk uchodźczych na Węgrzech w latach II wojny światowej. Jakkolwiek daje się dostrzec wzrost zainteresowania naukowców tym tematem , są to głównie wciąż prace bardziej historyczne, mniej prasoznawcze .

Na początku lat dziewięćdziesiątych Istvan D. Molnár, wybitny badacz stosunków polsko-węgierskich, napisał, że dzieła literackie powstałe na emigracji „mogą przyczynić się do pogłębiania wiedzy o swej narodowej toż- samości zarówno Węgrów, jak i Polaków [...]. Dzieła te zostały zapomniane lub — ze względów polityczno-ideologicznych — skazane na długie zapomnienie” . Według Molnára nawet ich urywkowa prezentacja może przynieść korzyści. Słowa te pochodzą z wydanej antologii pisarzy uchodźców na Węgrzech, która ukazała się nakładem Węgierskiego Instytutu Kultury w Warszawie. Warto więc mieć świadomość, że praca wszystkich badaczy, nie tylko historyków, może przyczynić się do czegoś więcej niż tylko zwykłego pogłębienia znajomości faktów historycznych.



ILUSTRACJA:
Żołnierze polscy przy kotle z jedzeniem na dworcu Keleti w Budapeszcie, październik 1939 roku
Rekonstrukcja cyfrowa i koloryzacja: © Portal Polonii

ŹRÓDŁO TEKSTU:
MUZEUM HISTORII POLSKI
Kultura książki i prasy polonijnej. Dziedzictwo narodowe i światowe.
Uniwersytet Śląski 2009
Na licencji: CC BY-SA









COPYRIGHT

KOPIOWANIE MATERIAŁÓW ZAWARTYCH W PORTALU ZABRONIONE

Wszelkie materiały zamieszczone w niniejszym Portalu chronione są przepisami ustawy z dnia 4 lutego 1994 r. o prawie autorskim i prawach pokrewnych oraz ustawy z dnia 27 lipca 2001 r. o ochronie baz danych. Materiały te mogą być wykorzystywane wyłącznie na postawie stosownych umów licencyjnych. Jakiekolwiek ich wykorzystywanie przez użytkowników Portalu, poza przewidzianymi przez przepisy prawa wyjątkami, w szczególności dozwolonym użytkiem osobistym, bez ważnej umowy licencyjnej jest zabronione.





PORTAL POLONII
internetowa platforma wiedzy o i dla Polonii

W 2023 roku projekt dofinansowany ze środków Kancelarii Prezesa Rady Ministrów
w ramach konkursu Polonia i Polacy za Granicą 2023

Publikacja wyraża jedynie poglądy autora/ów i nie może być utożsamiana z oficjalnym stanowiskiem Kancelarii Prezesa Rady Ministrów


Kwota dotacji: 175 000,00 zł
Kwota całkowita: 191 000,00 zł


Portal Polonii (portalpolonii.pl) łączący w swoich publikacjach rezultaty badań naukowych nad polską diasporą z bieżącymi informacjami o działalności Polonii, jest wielopłaszczyznową platformą wymiany myśli i doświadczeń: środowisk badaczy i organizacji polskich oraz polonijnych poza granicami kraju. Dotychczas te perspektywy, pomimo, że uzupełniają się w sposób naturalny, prezentowane były odrębnie. Za tym idzie nowy sposób prezentacji zagadnień związanych z życiem i aktywnością naszych rodaków, potrzebny w równym stopniu Polonii jak i środowisku akademickiemu.

Polonii – co wiemy z analiz badawczych - brakowało często usystematyzowanej, zobiektywizowanej wiedzy na temat m.in. historycznej perspektywy i zrozumienia kulturowych procesów kształtowania się polskich ośrodków na emigracji. Akademikom starającym się śledzić aktualne doniesienia pochodzące od polskich organizacji w świecie, brakowało dotychczas miejsca, w którym na podstawie metodologicznie uporządkowanych źródeł i poddanych krytycznej analizie treści, można wyznaczać trendy i kierunki badań nad Polonią. Dzięki Portalowi Polonii oba wymienione aspekty spotykają się w jednym, powszechnie dostępnym miejscu, tworząc synkretyczną całość, z perspektywą dalszego rozwoju. Portal dostarcza także – co ważne - wieloaspektowej informacji o Polonii rodakom w kraju, wśród których poczucie wspólnoty ponad granicami jest w ostatnich latach wyraźnie zauważalne.